Cudowna dziewczyna
To był piękny, słoneczny dzień. Siedziałem na plaży z Filipem i Jurkiem. Morze było spokojne, niczym ludzie modlący się w kościele. Piasek, na którym siedzieliśmy świecił pod promieniami złocistego słońca. Plaża mieniła się wszystkimi kolorami: ręczniki, parawany, parasole, stroje kąpielowe i atrakcje wodne-materace.
Wokół nas było bardzo dużo rodzin-kobiet, mężczyzn i dzieci. Większość samotnych pań wylegiwały się na leżakach, pod parasolami. Zaś te zamężne, z potomstwem leżały na prześcieradłach i ręcznikach. Ojcowie z dziećmi bawili się w błękitnej wodzie, wśród zielonych glonów i drobnych rybek. Dzieci skakały, piszczały i zakopywały się nawzajem w gorącym piasku, poparzonym od słońca.
Patrzyliśmy z chłopakami na przechodzące kolo nas dziewczyny [tylko te ładne] i szeptaliśmy o nich-o tym czy się nam podobają; co maja ładnego, a co nie.
Rozmowa wkrótce nam się znudziła i wymyśleliśmy, aby wejść do zimnego morza, bo robi się coraz goręcej. Poszliśmy. Wchodząc myślałem, że zamarznę. Glony przyklejały mi się do kąpielówek i czułem się nie swojo. Moi kumple nie mieli takiego problemu, oni po prostu wbiegli i zaczęli się chlapać. Po chwili się przyzwyczaiłem i wygłupiałem się z nimi.
Był już wieczór. Mieliśmy duga drogę do domów, a poza tym bus, którym zamierzaliśmy wrócić, miał odjechać za niecałą godzinę, powoli zbieraliśmy swoje rzeczy. Za pól godziny byliśmy gotowi do zejścia z plaży. Doszliśmy na przystanek. Było tam pełno ludzi. Zdziwiło nas to, bo najczęściej było tu pusto. Po chwili stwierdziłem – No trudno, musimy postać. - głęboko westchnęliśmy. Na szczęście staliśmy tylko chwilę, bo wszyscy ludzie, którzy czekali na przystanku wsiedli do czerwonego, dwupiętrowego autobusu, który przyjechał najszybciej. Zostaliśmy sami i usiedliśmy. Jurek wstał, wyszedł z budki, która oznaczała przystanek i rozglądał się wkoło. Myślałem – Co on robi? – patrzyłem na Filipa z dziwną miną, a on na mnie tak samo. Rozmawialiśmy ze sobą na migi i kłóciliśmy się kto ma zapytać Jurka, co on robi. Po dwóch minutach kłótni, machnąłem na Filipa rękom, na znak „A idź!” i zapytałem nadal rozglądającego się kumpla – Stary, co ty robisz? – Jurek, mnie nie usłyszał, tylko sam dodał – Chłopaki! Nie ma tutaj nikogo, więc chodźcie, popiszemy na przystanku. - wyjął ze swojego plecaka trzy spraye i dał nam. Faktycznie nikogo nie było, więc wziąłem od niego spray i napisałem „M+F+J=…” nie zdążyłem dopisać „…przyjaciele”, bo usłyszałem za swoimi plecami damski głos – Ładnie, Ładnie. Nie ładnie. – zaniemówiłem z wrażenia. Obróciłem się i ujrzałem dziewczynę. Wyłoniła się zza kurzu, wytworzonego spod kół samochodów. Była piękna i bardzo mnie zaskoczyła. Patrzyłem na nią i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Onieśmielała. Patrzyła na mnie, jak na wariata. Czułem się nie miło, jak głupek. Nie mogłem wymówić, ani jednego słowa. Jąkałem się. Koledzy od razu załapali, że dziewczyna wpadła mi w oko. Jurek mnie uratował i zagadał do dziewczyny. – No to w końcu co? Zdecyduj się! – mówił ze śmiechem na ustach. Sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała o co mu chodzi, my z Filipem właściwie też nie wiedzieliśmy. Jurek się zorientował, że go nie zrozumieliśmy, więc dokończył – Najpierw powiedziałaś „ładnie”, a potem „nie ładnie”, no to w końcu jak? – wybuchliśmy śmiechem. Po chwili przyjechał nasz bus. Wsiedliśmy, a nieznajoma została. Usiedliśmy razem, bo w busie były trzyosobowe siedzenia. W busie czekała nas półgodzinna droga do domu, więc żeby zabić czas gadaliśmy z Filipem o tej dziewczynie, a Jurek słuchał muzyki. Tak naprawdę, to trudno było to nazwać rozmową, bo ja mówiłem przez dwadzieścia minut, bez przerwy jaka ona cudowna, a Filip mnie nie słuchał...